W kwietniu Holendrzy będą glosowali nad układem stowarzyszeniowym Ukrainy z Unią Europejską. W wywiadzie dla NRC, wiodącej holenderskiej gazety, Juncker przestrzegał Holendrów, że ich ewentualne ‘nie’ doprowadzi do ogromnego kryzysu na kontynencie. „Na holenderskim ‘nie’ skorzysta Rosja oraz antyeuropejskie siły; Holendrzy muszą głosować na tak ze względów niezależnych od traktatu, Holendrzy winni postępować jak europejscy stratedzy,” powiedział Juncker. Nawet Pechtold, przywódca najbardziej proeuropejskiej holenderskiej partii był zaskoczony tym, co usłyszał, obawiając się, że takie słowa wywołają u Holendrów reakcję odwrotną od oczekiwanej.
W 2015 holenderskie władze wprowadziły ustawę o referendach konsultacyjnych, twierdząc przy tym, że celem było poprawienie procedur demokratycznych, gdy tymczasem okazuje się, że wspomniana ustawa została napisana po to, by uniemożliwić przeprowadzenie referendum. Holendrzy, którzy chcą przeprowadzenia referendum konsultacyjnego, muszą zebrać 300.000 podpisów na piśmie. A ponieważ przeciętnie na zebranie jednego ważnego podpisu potrzeba godziny, to rząd holenderski nabrał przekonania, że nikomu tylu podpisów zebrać się nie uda.
Paradoksalnie, powstała organizacja powołana do życia przez holenderski rząd w celu ułatwienia przeprowadzenia referendum, z pełną świadomością, że jej przewodniczący przeprowadzenia takiego referendum sobie nie życzy. To dlatego nie dopuszcza się do użytku holenderskiego cyfrowego systemu uwierzytelniającego (DigID), który został wdrożony przez rząd, by obywatele mogli się za jego pomocą komunikować z władzami.
Pechowo dla holenderskiej legislatury, pewien blogger wpadł na pomysł, jak zebrać „prawdziwe” podpisy drogą techniki cyfrowej. Trzeba tylko wprowadzić odręczny podpis do komputera osobistego przy użyciu programu do elektronicznego przenoszenia rysunków. W ten sposób udało się zebrać 300.000 podpisów, a tego przełomowego wydarzenia nie raczyły odnotować holenderskie media głównego nurtu.
Pierwsze referendum według nowego prawa ma zostać przeprowadzone przeciwko przyjęciu Ukrainy do umowy stowarzyszeniowej z Unią. Wspomnianą umowę odczytuje się jako niepotrzebnie prowokującą gwałtowne napięcia w Europie. Unia Europejska została utworzona dla podtrzymywania stabilności
i pokoju na kontynencie; jednak umowa stowarzyszeniowa nie jest do pogodzenia z tymi zasadami założycielskimi.
Oto skutki umowy stowarzyszeniowej UE z Ukrainą a także zaangażowania się NATO w tym kraju:
1. gwałtowne rozruchy w Kijowie;
2. obalenie ukraińskiego rządu;
3. aneksja Krymu;
4. wojna na wschodzie Ukrainy;
5. możliwe powiększenie UE bez konsultacji unijnych obywateli;
6. przepływ pieniądza do kraju rządzonego przez oligarchów;
7. wkraczanie Europy i NATO do byłych republik radzieckich.
Teraz, kiedy Holandia sprawuje prezydencję w Unii, Holendrzy udadzą się do urn, by zagłosować przeciwko umowie stowarzyszeniowej Ukrainy z Unią Europejską. Brukselskie elity już wiedzą, że nie ma zgody na powiększanie Unii; co jest nowością, to fakt, że referendum będzie również sądem nad polityką NATO.