61% Holendrów odrzuciło traktat stowarzyszeniowy Ukrainy z Unią Europejską w przeprowadzonym tego roku referendum. Udział w głosowaniu wzięło 31% obywateli, czyli większy odsetek niż tych, którzy uczestniczyli w protestach na kijowskim Majdanie. Już po raz drugi Holendrzy oddawali głos w referendum, i po raz drugi jego wynik zostanie zlekceważony w imię europejskiej demokracji.
Przywódcy europejscy powitali rewolucję na Majdanie jako oznakę tego, że Ukraińcy pragną dołączyć do rodziny liberalnych demokracji Europy Zachodniej. Trudno o większe rozminięcie się z prawdą. Oficjalna wersja wydarzeń podawana w zachodnich mediach utrzymywała, że protesty na Majdanie wybuchły spontanicznie, gdy prorosyjski rząd Janukowycza odmówił podpisania traktatu stowarzyszeniowego z Unią Europejską.
Jednak w listopadzie 2013, zanim jeszcze doszło do wystąpień na Majdanie, Oleg Carow, deputowany ukraińskiego parlamentu, powiadomił zebranych w czasie obrad, że amerykańska ambasada w Kijowie w osobie Victorii Nuland, która w pierwszych miesiącach 2014 stanie się potem siłą napędową zmierzającą do zmiany władz na prozachodnie, urządza werbunek działaczy w bliżej nieokreślonym celu.(1) Przy czym należy zdać sobie sprawę, że Victoria Nuland zajmuje bardzo silną pozycję w amerykańskiej polityce zagranicznej, zaraz po prezydencie Obamie i Johnie Kerrym, którzy w tamtym czasie zajmowali się negocjacjami z Iranem odnośnie wykorzystywania energii atomowej.
To w czasie omawianego tu kryzysu Victoria Nuland zasłynęła ze słów „Pier…ić Unię Europejską”, obnażając pogardę, jaką europejscy wasalowie, przepraszam, partnerzy są obdarzani w Waszyngtonie. Według jej własnych słów, pozwolić na to, by Unia Europejska zajmowała się kryzysem na Ukrainie, który oficjalnie dotyczył jedynie traktatu stowarzyszeniowego, równa się całkowitej stracie czasu. Już lepiej wciągnąć w to Narody Zjednoczone.(2) Dwa lata później niepomni tego przywódcy europejscy pozwolili sobie na to, by Nuland narzuciła im wojnę handlową między Unią Europejską a Rosją dla dobra Ukrainy. Często mówi się o tym, jak to przywódcy europejscy nawołują do stworzenia wspólnej europejskiej polityki zagranicznej, czyli tego, czym właściwie powinien się zajmować Wysoki Przedstawiciel Unii do Spraw Zagranicznych i Polityki Bezpieczeństwa, a mimo to jedyne na co stać Unię Europejską i jej członków to słuchanie rozkazów wydawanych przez kogoś, kto ich nie szanuje.
Może by tak skończyć z unijną słabością w sprawach polityki zagranicznej oraz z unijną hipokryzją? W skład nowego prounijnego rządu weszli przywódcy majdańskiej rewolty:
- Premier Arsenij Jaceniuk, wskazany przez samą Nuland we wspomnianej rozmowie telefonicznej;
- Ołeksandr Turczynow z Batkiwszczyny;
- Ołeh Tiahnybok z Partii Swobody.
W 2012 europejski parlament określił Partię Swobody jako „rasistowską, antysemicką i ksenofobiczną,” co „koliduje z wartościami wyznawanymi przez Unię Europejską”.(3) I tu rodzi się hipokryzja: przywódcy europejscy, zasadnie czy nie, czasami krytykują partie, które opowiadają się za ograniczeniem imigracji; aż tu nagle, gdy w dalszej perspektywie chodzi o przyłączenie Ukrainy do Unii Europejskiej, gotowi są na takie zjawiska patrzeć przez palce i współpracować z partią, która została wielokrotnie określana, nie tylko przez unijny parlament, jako „skrajnie prawicowa”, ale wręcz skupiająca wyznawców Hitlera.(4) Cel uświęca środki. „Naziści są dobrzy, jeśli pracują dla nas,” zdaje się być nowym zawołaniem Unii Europejskiej w odniesieniu do Ukrainy.
Nie ma żadnych wątpliwości, że Tiahnybok ściśle współpracował z Nuland nad zmianą władzy; nie inaczej było z Partią Swoboda i dwoma pozostałymi „neonazistowskimi” ugrupowaniami: batalionem Azow, który dokonuje masowego werbunku od czasów majdańskiego przewrotu,(5) i Prawym Sektorem.
Bez wojowniczo nastawionych członków wspomnianych ugrupowań trudno sobie wyobrazić powodzenie majdańskich protestów. Pokojowe demonstracje nie spowodowałyby upadku skorumpowanego choć demokratycznie wybranego Janukowycza. Zainicjowane przez Partię Swoboda i Prawy Sektor akty przemocy wymusiły na policji reakcję, tak że następnie zachodnie środki przekazu mogły snuć opowieści o okrutnym dyktatorze, który topi we krwi pokojowe demonstracje. Sytuacja została zaostrzona, gdy snajperzy zabili 100 osób, potwierdzając w ten sposób takie doniesienia.
Rok później BBC przeprowadziła anonimowy wywiad z jednym ze snajperów: twierdził on, że przywódcy Majdanu wydali polecenie strzelania.(6) Hipokryzja goni hipokryzję: właściwie to nie ma nic zdrożnego w zabijaniu ludzi, jeśli tylko winę za to da się przerzucić na tych polityków, których akurat chcemy się pozbyć. Przecież, argumentuje się, „Janukowycz był skorumpowany.” Może i był, ale czy obecni proeuropejscy przywódcy tak bardzo różnią się od niego pod tym względem? Zostawmy na chwilę „nazistów” i przypatrzmy się pozostałym; od czasów rewolucji na Majdanie zapaść ukraińskiej gospodarki wymusiła kolejne zmiany gabinetowe. Wśród nich mianowanie Natalii Jaresko na minister finansów po uprzednim ekspresowym nadaniu tej amerykance ukraińskiego obywatelstwa, jak gdyby ten akt miał jeszcze zaświadczać o szanowaniu suwerenności Ukrainy.
Najnowsze doniesienia obnażyły ogromne bogactwo nagromadzone przez obecnego premiera Wołodymyra Hrojsmana w postaci drogocennych zegarków i gotówki; Romana Nasirowa, stojącego na czele ukraińskiego urzędu skarbowego w postaci biżuterii, zegarków i futer; Pawła Petrenko, ministra sprawiedliwości, który posiada olbrzymią ilość dolarów w gotówce; zaś każdy z popleczników prezydenta Petro Poroszenki, Bohdan i Jarosław Dubniewicze, ma 26 milionów dolarów i to w gotówce. Tymczasem rząd w porozumieniu z Międzynarodowym Funduszem Walutowym, któremu udało się ożywić europejską gospodarkę, nakłada na naród kolejne programy oszczędnościowe.
Wnioski?
Wbrew temu, co głoszą, przywódcy europejscy zarzucili wyznawane przez siebie wartości; Unia Europejska zaczęła współpracować z rządem, w którego składzie znajdują się ugrupowania określane przez nią jako nazistowskie. Wsparli oni wymianę jednego skorumpowanego szefa państwa na drugiego równie skorumpowanego i przymknęli oko na mordy, jeśli tylko ich dokonywanie służyło celowi.
To, co w najlepszym razie powinno być sprawą między Unią Europejską, Ukrainą a Rosją, stało się okazją podporządkowania Europy woli Waszyngtonu, pokazując, że pogarda, którą amerykańscy politycy żywią wobec ich europejskich odpowiedników, nie wzięła się znikąd. Politycy europejscy posłusznie wykonywali amerykańskie rozkazy wszczynając wojnę handlową, nie zważając na to, że zaszkodzi ona anemicznej gospodarce europejskiej. Obecnie, gdy tyle już poświęcono, okazuje się, że Holendrzy wysadzili w powietrze wszystkie te rachuby. Nic tedy dziwnego, że szef europejskiej komisji Jean-Claude Juncker zaapelował dziś (9 stycznia) do Holendrów, by nie sprzeciwiali się traktatowi stowarzyszeniowemu między Unią Europejską a Ukrainą, twierdząc, jakoby takie posunięcie „może zapoczątkować kontynentalny kryzys”.(7) Europejczycy mogą urządzać referendum za referendum, byle tylko wynik wychodził naprzeciw oczekiwaniom Brukseli.
Obecne europejskie przywództwo to moralny bankrut, nie będący w stanie zapewnić pomyślności i sprawiedliwości, czyli spełnić celów, które przyświecały powoływaniu Unii Europejskiej.