Global Analysis from the European Perspective. Preparing for the world of tomorrow




Organizacje pozarządowe i europejskie jednostki wojskowe przewiozły kolejne 85,000 Afrykańczyków do Włoch

Nicholas Farrell

To, czy statki organizacji pozarządowych, które co tydzień przewożą tysiące nielegalnych migrantów z Libii do Europy przez Włochy należy postrzegać jako jednostki przemytników, czy jednostki ratunkowe, nie jest łatwe do rozstrzygnięcia w świetle prawa, jednak działalność taka wzbudza poważne podejrzenia.Poprosiłem niezależny holenderski ośrodek badawczy, Gefira, który przeprowadził szereg badań dotyczących kryzysu migracyjnego w Europie, by przyjrzał się bliżej działalności floty organizacji pozarządowych. W 2016, około 20 jednostek pływających – we współpracy z unijnymi i włoskimi okrętami obrony wybrzeża – “uratowały” z łodzi pontonowych w pobliżu wybrzeża libijskiego rekordową liczbę 181,000 migrantów i przywiozły ich do Włoch. Przypomnijmy, że najbardziej na południe wysunięty punkt Sycylii oddalony jest o 275 mil morskich (ok. 150 km) od Trypolisu. Jak dotąd w bieżącym roku „uratowano” kolejne 85 000, czyli o 21% więcej niż w tym samym czasie zeszłego roku, toteż szacuje się, że do końca roku 2017 liczba ta wyniesie ponad 200 000.

Większość z tych migrantów to samotni, młodzi mężczyźni z Czarnej Afryki (najliczniejsi są Nigeryjczycy) i nie uświadczysz między nimi Libijczyka czy Syryjczyka. W kraju pochodzenia każdy z ich wydał równowartość kilku lat pracy (1,000 euro) po to, by dostać się na jedną z tych łodzi w Libii. Mało który z nich to uchodźca, chyba że za uchodźcę mamy uznawać każdego Murzyna.

Według badania opinii publicznej zleconego przez rzymski dziennik Il Messaggero i podanego do wiadomości publicznej 9 lipca ponad dwie trzecie Włochów (67%) chce zamknięcia portów dla jednostek ratowniczych lub też chce deportacji imigrantów, zaś 61% chce zaprowadzenia morskiej blokady wybrzeży Libii. Włosi są nie na żarty wystraszeni nielegalną inwazją migrantów a także tym, że sprzyja jej czterech kolejnych włoskich premierów, którzy nie zostali wyłonieni w wyborach, od kiedy w 2011 ze stanowiska ustąpił Silvio Berlusconiego. Niewielu nielegalnych migrantów otrzymuje azyl we Włoszech; ale jeszcze mniejsza ich liczba zostaje deportowana.

Przez kilka ostatnich miesięcy śledczy z Gefiry pod kierownictwem Taco Dankersa monitorowali jednostki pływające należące do organizacji pozarządowych poruszające się przy libijskim wybrzeżu. W tym celu posłużyli się powszechnie dostępnymi stronami internetowymi, które czasie rzeczywistym przy pomocy satelity pokazują przemieszczanie się statków i przechowują te dane w archiwum. W ten sposób odkryli, że kilkanaście jednostek organizacji pozarządowych wpływało, nierzadko kilkukrotnie, na libijskie wody terytorialne, które rozciągają się 12 mil morskich (ok. 22 km) od linii brzegowej danego kraju. Inkryminowane jednostki to m.in. należący do Save the Children 59-metrowy statek Vos Hestia, który przebywał on na wodach libijskich 5., 16., 22. i 23. maja.

 

Aquarius, Vos Hestia and Iuventa in Libyan territorial water registered on may 23

Podobnie większe jednostki jak 68-metrowy MV Aquarius, należący do SOS Mediterranée oraz Medicins Sans Frontiéres (MSF), który znajdował się na omawianym obszarze wodnym 2., 5., 16. i 23. maja, a także całkiem niedawno bo 9. lipca. Był tam trzy razy, ostatnio 10. lipca, i 40-metrowy Phoenix, należący do MOAS, działającej na Malcie organizacji charytatywnej założonej przez amerykańskiego biznesmena i jego włoską żonę. Wymienione cztery organizacje charytatywne otrzymują pieniądze pośrednio lub bezpośrednio od Fundacji, której założycielem jest George Soros, multimilioner i bojownik o wartości wyznawane przez liberalną elitę. W 2016 Christopher Catrambone, założyciel MOAS, przeznaczył €365,000 na kampanię prezydencką Hillary Clinton.

Nic tedy dziwnego, że stojące na gruncie moralnej wyższości zaangażowane w ten proceder nierzadko niemieckie organizacje pozarządowe uporczywie zaprzeczają, że wpływają na libijskie wody terytorialne. Przypominamy, że wpłynięcie na takie wody bez zezwolenia stanowi pogwałcenie suwerenności terytorialnej państwa. Dozwolone jest jedynie nieumyślne wejście na takie wody, ale na ile nieumyślne są wtargnięcia organizacji pozarządowych na libijskie wody terytorialne pozostaje pytaniem bez odpowiedzi. To samo prawo stanowi, że dozwolone jest ratowanie w obrębie wód terytorialnych, ale nie dozwolone jest dokonywanie poszukiwań.

Najwyraźniej obecność floty organizacji pozarządowych, nawet poza libijskimi wodami terytorialnymi, miało taki sam wpływ na migrantów – nie wnikając w intencje – jak światło na ćmy i jak Sodoma i Gomora na moralność ludzkich przemytników: coraz więcej nielegalnych migrantów, coraz więcej niebezpiecznych łodzi. Nie powinno zatem dziwić, że organizacjami pozarządowymi ze względu na ich powiązania z przemytnikami ludzi zainteresowały się sycylijskie organy ścigania. Carmelo Zuccaro, sędzia prowadzący dochodzenie, chce się dowiedzieć „skąd pochodzą pieniądze” zasilające te “usługi transportowe”. Jak powiedział turyńskiemu dziennikowi La Stampa w kwietniu: “Mamy dowody, że istnieją bezpośrednie związki między niektórymi organizacjami pozarządowymi a przemytnikami ludzi w Libii (…), mamy połączenia telefoniczne z Libii do pewnych organizacji pozarządowych, wiemy o oświetlaniu tras prowadzących do statków tychże organizacji, o łodziach, które nagle wyłączają transpondery.”

Tymczasem organizacja Save the Children oświadczyła, że: „Okręt Vos Hestia, który pływa na wodach międzynarodowych i w porozumieniu z włoską strażą przybrzeżną nigdy nie pogwałcił libijskich wód terytorialnych”. Czyżby? Na stronie MSF można wyczytać, że organizacja podporządkowuje się rzymskiemu “Centrum Koordynacji Ratownictwa Morskiego (Maritime Rescue Coordination Centre – MRCC),” które z kolei podlega włoskiej obronie wybrzeża. Dalej czytamy: „Patrolujemy wody międzynarodowe (…), zaś do wód terytorialnych zbliżamy się tylko wtedy, gdy otrzymamy takie polecenie od MRCC lub gdy otrzymujemy wiadomość o jednostce, która potrzebuje pomocy.”

Zimno, ciepło, gorąco!
Martin Xuereb, dyrektor MOAS i były dowódca maltańskich sił zbrojnych, w wywiadzie udzielonym w 2016 dla pro-migracyjnej strony Ghost Boat powiedział: „Jeszcze nie było takiego przypadku, byśmy wpłynęli na wody terytorialne.” Czyżby.

Prawo morskie zobowiązuje jednostki pływające do udzielania pomocy statkom w niebezpieczeństwie, czyli wtedy, gdy grozi im zatonięcie. Czy aby tak się sprawa ma z rzeczonymi migrantami? Prawo to zobowiązuje także jednostkę ratującą, by odstawiała uratowanych do bezpiecznego miejsca, które zazwyczaj określa się jako najbliższy port, w tym przypadku w Tunezji lub na Malcie. A więc nie do Włoch, które znajdują się setki mil dalej na północ. A jeśli akcja ratownicza ma miejsce na wodach terytorialnych, jednostka ratująca zobowiązana jest odstawić migrantów z powrotem na brzeg, z którego wypłynęli.

Morze Śródziemne podzielone jest na obszary prowadzenia działań poszukiwawczych i ratunkowych (Search and Rescue – SAR) rozciągające się dalej niż 12 mil wód terytorialnych. Każdy kraj jest odpowiedzialny za koordynację akcji ratowniczych w przydzielonym sobie obszarze SAR. Ze względu na anarchię panującą w Libii Włochy przejęły odpowiedzialność za libijski obszar SAR, który nie graniczy ani z Włochami, ani z włoskim obszarem SAR.

Sprawa wygląda tak, że Unia Europejska a także włoska marynarka wojenna i straż przybrzeżna przewożą większość migrantów z Libii do Włoch, przecinając maltański obszar SAR. Nie ma w tym żadnego sensu, by przewozić ludzi z libijskiego obszaru SAR, przecinać maltański, w drodze do Włoch.

SAR areas. Source: “Search and Rescue Contacts” https://sarcontacts.info/

Śledczy z Gefiry znaleźli wiele mówiące zdjęcie takiej akcji „ratunkowej” w dostępnym online archiwum niemieckiej organizacji pozarządowej Sea-Watch. Nie trzeba nawet dodawać, że odkryli oni także, że jednostka Sea-Watch 2 znajdowała się na terytorialnych wodach libijskich kilkanaście razy. Organizacje pozarządowe na ogół starannie dobierają zdjęcia, które udostępniają do wglądu, ale tym razem coś przeoczyły. Na zdjęciu widać olbrzymią łódź pontonową wyładowaną po brzegi migrantami, którzy są tak spokojni jak morze wokół małej łódki pontonowej z dwoma członkami załogi SeaWatch. Nieco dalej widać łódź z włókna szklanego, bez kabiny, a na pokładzie dwóch ludzi, prawdopodobnie Libijczyków. Owi „Libijczycy” przekazują dużą plastikową torbę uśmiechniętym członkom załogi Sea-Watch 2. Co owa torba zawiera? Z pewnością nie dokumenty ani też, broń Boże, gotówkę? Czy ci dwaj „Libijczycy” to przemytnicy?

Wymiana dokonywana między przemytnikami a organizacjami pozarządowymi. Przypomina to bardziej transakcję niż akcję ratunkową.

Łódź z włókna szklanego zacumowana w libijskim porcie.

Gefira odnalazła na innych stronach w sieci zdjęcia takich samych łodzi z włókna szklanego zacumowanych w libijskich portach.

Przekonałem się, przeszukując internet za stronami lansującymi świat bez granic, że nie robi się nawet specjalnie tajemnicy z faktu współpracy zachodzącej między organizacjami pozarządowymi a przemytnikami ludzi. Na stronie The Intercept – której twórcy uważają, że im więcej migrantów w Europie, tym lepiej, i najwyraźniej mają oni związki z organizacjami pozarządowymi – przeczytałem, że “Niektóre organizacje charytatywne a także włoska straż przybrzeżna regularnie otrzymują telefony z Libii, prawdopodobnie od przemytników, które zapowiadają wypłynięcie łodzi z uchodźcami i organizacje te opierają swoje akcje ratownicze na tych informacjach.” A przecież właśnie po to, by zniechęcać migrantów do oddalania się od libijskich wybrzeży, zezwolono okrętom Unii Europejskiej i włoskim a także włoskiej straży przybrzeżnej działać tylko poza obszarem rozciągającym się 120 mil na północ od libijskiego wybrzeża. Z tego obostrzenia wyłączono wyłączywszy jednostki, które biorą udział w unijnej operacji wojskowej Sophia, której próba zapobieżenia przemytowi ludzi zakończyła się żałosnym niepowodzeniem.

Skonfrontowany z dowodami zebranymi przez Gefirę, Judith Schuler z organizacji Save the Children (Szwajcaria) przyznał, że: “Save the Children potwierdza, że w rzadkich przypadkach wkraczaliśmy na libijskie wody terytorialne, ale zawsze działaliśmy na polecenie włoskiej straży przybrzeżnej.”

Marco Bertotto, szef doradców MSF (Włochy), przyznał, że: “Były trzy zdarzenia w 2016, kiedy MSF – w krytycznych i nagłych przypadkach a także mając wyraźne upoważnienie odpowiednich libijskich i włoskich władz – pomagał w akcji ratowniczej w odległości 11.5 mil morskich od wybrzeża. Zatem w 2017 wpłynęliśmy kilka razy na libijskie wody terytorialne ale z wyraźnym upoważnieniem ze strony odpowiednich władz.”

Czyli jednak.

Rzeczniczka Sea-Watch, Sacha Ockenden, odmówiła wypowiedzi na temat omawianego wyżej zdjęcia, zasłaniając się „brakiem czasu”, ale zaznaczyła, że twierdzenie, jakoby Sea-Watch ratowało migrantów, którzy „nie znajdują się w potrzebie” jest “całkowicie bezpodstawne”. Według opinii prawników, wyjaśniała rzeczniczka, “niebezpieczeństwo” nie oznacza li tylko “bezpośredniego fizycznego zagrożenia” ale także samą “możliwość zagrożenia”, toteż znajdowanie się na łodzi jest wystarczającym powodem. Tak, SeaWatch wpływało na libijskie wody terytorialne, ale “tylko wyjątkowo, z upoważnienia rzymskiego MRCC”. Ach, znowu ci Włosi.

Od MOAS dostałem następującą wiadomość: “Dziękujemy bardzo za skontaktowanie się z nami. Gdyby potrzebował Pan jeszcze jakiejś informacji, proszę nie wahać się nawiązać z nami ponowny kontakt”. Najwyraźniej włoska straż przybrzeżna, która koordynuje akcje poszukiwania i ratowania na środkowym Morzu śródziemnym, ma wiele do wyjaśnienia. Nie odpowiedziała na nasze liczne telefony i maile, w których prosiliśmy o komentarz do twierdzeń ze strony organizacji pozarządowych, że są upoważniane przez nią do wkraczania na libijskie wody terytorialne. Statki organizacji pozarządowych przewożą obecnie do Włoch 35% wszystkich imigrantów. Działają jak wahadłowce między wybrzeżem a większymi statkami unijnymi i okrętami włoskiej marynarki wojennej lub jednostkami straży przybrzeżnej.

Włoski rząd odgrażał się, że powstrzyma organizacje pozarządowe przed zwożeniem migrantów do Włoch, póki nie podpiszą zasad postępowania, które między innymi zobowiążą je do działań wyłącznie poza libijskimi wodami terytorialnymi. Żadna z organizacji pozarządowych nie chce złożyć takiego podpisu. Zakładając, że wpływają one na libijskie wody terytorialne wyłącznie z upoważnienia włoskiej straży przybrzeżnej, wynika z tego, że władze powinny zmusić własną straż przybrzeżną do zastosowania się do tychże zasad postępowania!

Gefira odkryła także na Facebooku coś, co nazwałbym migrancką agencją turystyczną z siedzibą w Libii, która „pasażerom” oferuje „bilety” z „upustem dla zamówień grupowych” na “promy” – czytaj łodzie przemytników – i podaje numer telefonu. Podróż trwa jedynie „trzy lub cztery godziny”, póki nie dojdzie do obiecywanego spotkania z jakąś organizacją pozarządową lub jednostką pływającą Unii, włoskiej marynarki wojennej lub straży przybrzeżnej.
Nawet nie wnikając głębiej, widać że organizacje pozarządowe to jeden z najważniejszych czynników w całym tym procederze przerzucania migrantów lub może lepiej powiedzieć handlu niewolnikami. Przynajmniej tyle nie ulega wątpliwości.

Leave a Reply

Your email address will not be published.

You may use these HTML tags and attributes: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>


GEFIRA provides in-depth and comprehensive analysis of and valuable insight into current events that investors, financial planners and politicians need to know to anticipate the world of tomorrow; it is intended for professional and non-professional readers.

Yearly subscription: 10 issues for €225/$250
Renewal: €160/$175

The Gefira bulletin is available in ENGLISH, GERMAN and SPANISH.

 
Menu
More